Komu to przeszkadzało?
Z ozdobnych donic stojących na deptaku Piłsudskiego zniknęło część kwiatów. Prawdopodobnie powyrywali chuliganie. Pytanie tylko po co? W tym przypadku nasuwa się tylko jedna odpowiedź – z głupoty. Co roku uzupełnianie zniszczonych czy skradzionych sadzonek kwiatów itp. kosztuje miasto kilkanaście tysięcy złotych.
Nowy plac Wolności i łączący się z nim deptak to jedne z ulubionych miejsc świnoujścian. Najlepiej świadczy o tym liczba osób, które codziennie spędzają tam wolny czas. Żeby się o tym przekonać wystarczy tam po prostu pójść.
- Wyrwane surfinie i ipomea trudno będzie w tej chwili zastąpić nowymi – mówi Joanna Rymsza z Wydziału Eksploatacji i Zarządzania Nieruchomościami w Urzędzie Miasta Świnoujście. – Są to kwiaty jednoroczne, które sadzi się wiosną. Tak, jak na balkonach itp. W sierpniu może być już problem z ich dostaniem.
A co gorsze kupno nowych sadzonek, to dodatkowy koszt. Pieniądze pochodzą z budżetu miasta, a więc są nasze, mieszkańców Świnoujścia. Można byłoby je wydać na coś innego, chociażby kupno sadzonek w inne miejsce. Uzupełnianie zieleni na klombach itp. miejsca, gdzie zostały zniszczone lub po prostu skradzione, co roku kosztuje miasto kilkanaście tysięcy złotych. Tylko, czy ta kwota przemówi do wandali?
Tekst i zdjęcia UM Świnoujście
Data dodania 08 sierpnia 2013